Dzień dobry

Będąc nastolatką widziałam siebie jako dziennikarkę ekonomiczną, taki był życiowy plan, który sukcesywnie realizowałam. Jednak na drugim roku studiów zaszłam w ciążę, najpierw jedną, a później drugą i priorytety się zmieniły. Ponieważ pojawiły się dzieci, zdecydowałam się na przerwanie studiów.  Swoje dzieciństwo przechodziłam z kluczem na szyi, jadałam w stołówkach, więc moim dzieciom chciałam dać to, czego ja nie miałam: obecność rodzica i ciepły domowy obiad. Utknęłam między zupą a praniem na 15 lat. Pewnego razu moja przyjaciółka, z wdzięczności za przysługę, wykupiła mi udział w warsztatach Integracji Oddechem Colina Sissona. Nie byłam zachwycona prezentem, nie widziałam potrzeby zmian w swoim życiu. Wykupionego szkolenia nie można było zwrócić, więc poszłam bez entuzjazmu i … zostałam w procesie rozwojowym u Colina przez 3 lata. Był to czas dużej zmiany świadomościowej. Wtedy zaczęłam szukać innych, nowych ścieżek. Uczestniczyłam w ustawieniach hellingerowskich, korzystałam z kursu Psychologii Zorientowanej na Proces, aż trafiłam na warsztaty NVC z Nadą Ignatowicz. Zostałam przy niej długo, to było duże odkrycie i ważna droga docierania do siebie. Dzięki NVC w 2000 roku trafiłam do mediacji i poczułam się na swoim miejscu. Po roku pracy ogłoszono przygotowania do zmian w ustawie mediacyjnej, która miała wymagać od mediatorów wyższego wykształcenia. Moje dotychczasowe kompetencje opierały się na warsztatach, szkoleniach, kursach i doświadczeniu. Stanęłam przed wyborem: studia albo zmiana zawodu. W wieku pięćdziesięciu lat podjęłam, mimo wielkich obaw, studia.  Zmiany w ustawie nie zostały wprowadzone, a ja obroniłam licencjat na Bezpieczeństwie Wewnętrznym. Mimo, że nie potrzebowałam do pracy dyplomu, podjęłam i ukończyłam studia magisterskie ponieważ nauka bardzo mi się spodobała. Podobnie jak mój autorytet Bessel van der Kolk, odkryłam przyjemność w szukaniu wyjaśnień, w rozwiewaniu niepewności. Zdecydowałam się na podjęcie studiów doktorskich na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Ponieważ prowadziłam mediacje i grupy wsparcia w nurcie Porozumienia bez Przemocy, zależało mi by pomagać najlepiej jak to możliwe. Doktorat na katedrze psychiatrii zrobiłam w dwa lata. W międzyczasie poznałam nurt IFS – Internal Family System. Był dla mnie naturalnym krokiem po NVC. Zgodnie z teorią Lazarusa każde wydarzenie pociąga za sobą ocenę poznawczą, wywołując emocje, one odczucia w ciele, a te wpływają na podejmowanie konkretnego zachowania biorącego pod uwagę hamujący bądź wspierający wpływ otoczenia. IFS idzie dalej, bierze pod uwagę myśli, emocje, zachowania i postawy charakterystyczne nie dla nas, jako spójnej osoby, którą zwykle nie jesteśmy, ale też niezrozumiałe dla nas decyzje naszych części, podosobowości. Przedstawia to dylemat stania przed lodówką i rozważania czy zjeść ciasteczko czy go nie zjeść. Jedna część namawia do zjedzenia przekonując, że zasłużyłam, zapracowałam, należy mi się, a druga mówi o szkodliwości jedzenia nadmiernych ilości cukru. IFS daje możliwość pracy ze spolaryzowanymi częściami, które mają odmienne pomysły przy realizacji konkretnego wyboru, wprowadzając do życia chaos. Dlatego zostałam przy IFS, choć korzystam z wiedzy zdobytej podczas uczestnictwa we wszystkich wcześniejszych nurtach. Jestem teraz w dobrym miejscu w życiu, korzystam z wiedzy zbieranej przez lata od wielu nauczycieli. Pogłębianie jej z ciekawością ludzkich doświadczeń, to stały element mojego życia. Hasło lekarzu ulecz się sam, a twoje doświadczenie pomoże innym przynosi mi radość za każdym razem, gdy mogę przejść trudną drogę z klientem i przynieść mu ulgę. Każde wyzwanie pokazuje mi też moje braki, a ponieważ na wiedzę nigdy nie jest za późno, jestem właśnie na kolejnych studiach. 


Gdynia, luty, 2025 r